Trwająca przez kilkanaście dni akcja, w której brało udział dwa i pół tysiąca osób, uważana jest za jedną z najtrudniejszych w historii polskiego górnictwa.
- Rejon w którym doszło do katastrofy jest wyizolowany i po tym, co się stało wszyscy czujemy ogromny respekt przed „matką naturą” – mówił Marian Zmarzły, dyrektor kopalni Borynia-Zofiówka, dziękując za pamięć o tragicznie zmarłych pracownikach.
Po wstrząsie chodnik zamienił się w jedno wielkie rumowisko, a jego wysokość ograniczyła się zaledwie do jednego metra. Oprócz potężnych zniszczeń wywołanych wstrząsem, akcję ratowniczą utrudniała wysoka temperatura, brak tlenu, metan oraz zalewisko wody. 900 metrów pod ziemią zostało uwięzionych siedmiu górników. Dwóch udało się uratować, pięciu zginęło.