Ratownicy górniczy zabudowali dzisiaj 50 metrów lutniociągu. Jest to żmudna praca, która wymaga czasu. W dalszym ciągu do wyrobiska zatłaczane jest sprężone powietrze. – Warunki są ekstremalnie trudne. W tej części prześwit jest w okolicach 70 cm. Trzeba ręcznie przebierać rumowisko. Czekamy na sprzęt z kamerą wziernikową, żeby zobaczyć co się dzieje w chodniku – powiedział Daniel Ozon, prezes JSW i dodał: - Na spenetrowanym do tej pory odcinku, nie udało się namierzyć nadajników radiowych.
Zawężony został obszar, w którym potencjalnie mogą znajdować się górnicy. Obecnie zostało około 150 m z jednej strony, a z drugiej 125 m. Postęp prac jest wolniejszy ze względu na trudne warunki. – Dzisiaj powołałem komisję, która zbada okoliczności tego zdarzenia. Chcę jasno powiedzieć, że jest to zjawisko nietypowe w sensie rozmiarów i skutków na dole. Zadaniem komisji nie jest ustalenie ewentualnych zaniedbań, jest to komisja techniczna, która ma przeanalizować, ocenić i sprawdzić parametry zjawiska sejsmicznego, spadek naprężeń, ogniska wstrząsu oraz lokalizację – powiedział Adam Mirek, prezes Wyższego Urzędu Górniczego. W komisji pracują najlepsi specjaliści. Prace komisji pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy w tym rejonie będzie można prowadzić eksploatację i ewentualnie na jakich warunkach. – Oczekuję, że komisja, którą powołałem, sformułuje wnioski i zalecenia na przyszłość – podsumował Adam Mirek.
Kolejne informacje jutro po godzinie 9.